O podróży do Paryża marzyłam przynajmniej od 1996 r., kiedy to nałogowo zaczęłam słuchać piosenki francuskiej. Jednak wiek (wówczas młody :P), brak kasy, szkoła i inne (przyziemne ;-)) rzeczy sprawiły, że dopiero teraz marzenie staje się rzeczywistością. Pewnie nigdy sama nie odważyłabym się jechać do nieznajomego mi kraju na własną rękę. Tutaj z pomocą przyszło grono koleżanek, poznanych wiosną tego roku na forum internetowym poświęconym właśnie muzyce francuskiej. Początkowo była to tylko nieśmiała propozycja, ale kilka osób szybko ją podchwyciło... i nagle okazało się, że stworzyła się grupa 15 (!!!) dziewczyn (!!!!!!) chętnych do wspólnego zwiedzania :-)
Okazja była tym lepsza, że jedna z dziewczyn doskonale znała miasto i język. Chcąc nie chcąc została naszym prywatnym przewodnikiem.
Podróż (jak to każda "pierwsza") została dokładnie zaplanowana, wszystkie miejsca warte odwiedzenia wylądowały w notatniku "must see". Cenowo również zapowiada się nieźle. Tanie linie lotnicze (chwała za nie!) dosłownie otworzyły drzwi do większości krajów na terenie Europy, noclegi, przy takiej ilości.. hmm... nas... ;-) też wyszły niedrogo.
Grupa? W skrócie będę o niej mówić OFCa ;-) Z pozoru 15 obcych sobie kobitek, w różnym wieku, z różnym wykształceniem, profesjami, doświadczeniami... bez problemu znalazło wspólny język. Na co więc czekać? Lecimy!