Dokładnie o północy prywatny busik, w którym kilka dni wcześniej wykupiłam wygodne miejsce, wyruszył z Poznania aż pod Berlin, skąd za kilka godzin wylecę na Sardynię, a stamtąd promem udam się na Korsykę, gdzie już od prawie dwóch tygodni stacjonuje moja best-friend. Uff! I nie zniechęca mnie ani to, że moi towarzysze podróży wybierają się aż do Brazylii, ani to, że auto, od którego zależy moje być albo nie być na czas na odprawie, zgasło już na pierwszym skrzyżowaniu... Aby zbyt wiele nie myśleć, a także idąc za niezwykle życiową poradą best-friend (dalej zwaną po prostu Anią), „śpij gdzie się da, o ile się da”, udaję się na wewnętrzną emigrację...
***
ok. 2.00 AM
Rzeczywiście należymy do UE! W miejscu dawnego, słynnego przejścia granicznego „Świecko”, w okienkach do odpraw znajdują się już tylko kantory i mini-bary. Nasz busik właściwie nie zwolnił... przejazd do innego państwa w ogóle nie byłby zauważalny, gdyby nie zmiana języka na znakach drogowych.