Pierwszy dzień w Berlinie zaczął się od... pomylenia pociągów :-) W konsekwencji, zamiast w centrum stolicy, wylądowałyśmy pod Potsdamem... Ta pomyłka kosztowała nas prawie 10 euro :/
Nasz hostel (Baxpax) mieści się w samym środku miasta, w dzielnicy Mitte. Ze względu na koszty, wybrałyśmy pokój grupowy, damski. Naszymi współlokatorkami są trzy dziewczyny, które przyjechały tu na weekendowe imprezy... więc kiedy my zwiedzamy, one śpią... potem schodzimy się (my ledwo żywe, one gotowe do wyjścia, w pełnym make-up'ie), a potem my idziemy spać, a one wychodzą :-)
Berlin zdecydowanie nie jest „moim” miastem. Miałam kompletnie inne oczekiwania względem tego miejsca... w mojej wyobraźni było ono porównywalne z Paryżem, Londynem, Wiedniem, czy czeską Pragą... tymczasem okazało się trochę gorszą wersją Warszawy (bo niemieckojęzyczną :-)). Ulice są szare, budynki brudne i zniszczone. Na ulicach nie ma przejść ani świateł dla pieszych... pełna partyzantka! Podniszczałe zabytki wciśnięte są między betonowe plomby mieszkalne. No kompletnie bez klimatu :-(