Pobyt na Sri Lance nie był moją pierwszą przygodą z Azją... może dlatego to miejsce nie zachwyciło mnie tak, jak na to liczyłam. Jedzenie smakowało mi zdecydowanie mniej niż to w Kambodży czy Tajlandii. Wizyty w Angkor i nad jeziorem Tonle Sap również zrobiły na mnie nieporównywalnie większe wrażenie. Być może czynnikiem strategicznym była pogoda. Przełom października i listopada to wciąż pora deszczowa. Przez pierwszy tydzień było chłodno i często padało. Dopiero pobyt w Hikkaduwie sprawił, że złapałyśmy odrobinę słońca i naładowałyśmy baterie przed polską mroźną zimą.
Z czystym sumieniem polecam jednak wycieczkę wgłąb wyspy... piękne górskie widoki, End of the World, pola herbaciane... to zdecydowane MUST SEE. Jak to mówią... nigdy nic nie wiadomo... ale póki co, nie czuję ani turystycznego „niedosytu” ani potrzeby powrotu na Sri Lankę. Chociaż, kto wie... ;-)