Jest 8 rano. Cała nasza ósemka punktualnie stawia się przy Place d'Italie, gdzie znajduje się jeden z punktów wypożyczalni samochodów Hertz.
Wybrałyśmy ten właśnie środek transportu, bo po wstępnych wyliczeniach, tak wyszło ekonomiczniej. Podczas kiedy nasze dzielne "kierowczynie" podpisują sterty papierków, my bacznie przyglądamy się mapom i planujemy trasę.
Najgorszy okazał się wyjazd z Paryża. Już na samym początku wpakowałyśmy się w objazd. Potem był kolejny... na szczęście udało nam się wydostać na obwodnicę, a z tamtąd, po znakach, dotarłyśmy do autostrady.
Podczas jadzy, aby umilić sobie czas, spontanicznie wywiązał się koleżeński, improwizowany pojedynek między dwiema drużynami: samochód srebrny, w którym kapitanem (kierowcą) była Grażyna, a towarzyszyły jej Marta, Basia i Karolina i samochód czarny w składzie: Ania, Ania, Ania i ja ;-)
W pojedynku chodziło o to, który z samochodów zaskoczy bardziej konkurencję. Używać można było tylko tego, co pod ręką, więc liczyła się kreatywność... ciężko to opisać, na szczęście są zdjęcia :-)
Dzięki autostradom (jak dobrze byłoby mieć takie w swoim kraju!), dobrej pogodzie i świetnej zabawie, podróż minęła dużo szybciej niż się spodziewałyśmy.
W Lyonie nie miałyśmy zbyt dużo czasu. Po szybkim zakwaterowaniu w jednym z hosteli przy starówce, wybrałyśmy się na spacer po mieście (jak tam ładnie!) i rekonesans miejsca jutrzejszego koncertu (hala Tony Garnier). Część z nas wybrała formę pieszą dotarcia do celu, ja z Karoliną, Martą i Basią zdecydowałyśmy się przetestować metro. Mimo moich i Marty zapewnień, że nie da się zgubić w tym środku transportu, poza tym co to za metro (w porównaniu z paryskim), które ma tylko trzy nitki... pojechałyśmy w odwrotnym kierunku do planowanego. A wrócić wcale nie było łatwo, bo system przesiadek jest tu inny niż w Paryżu. No ale koniec końców udało się :-)
Wieczorem zjadłyśmy kolację w nieco podejrzanej kebabo-pizzerii, szczęśliwie bez przykrych konsekwencji. Na koniec udałyśmy się na zwiedzanie starego Lyonu by night. A w nocy w hostelu, ponieważ podekscytowane jutrzejszym dniem, miałyśmy problemy z zaśnięciem, snułyśmy plany i przekrzykiwałyśmy się w naszych wersjach, jak to będzie jutro :-) W całym tym zamieszaniu i zmęczeniu, jedna z Ań niechcący oświadczyła się po angielsku (smsowo) swojemu nowopoznanemu koledze-francuzowi...