Rano mniej lub bardziej nieprzytomne zwartą grupką ruszyłyśmy pod halę. Dotarłyśmy tam kila minut przed godz. 8.00, a już pod wejściem kłębiło się na oko jakieś 200 osób. Rozpoczęło się bardzo długie oczekiwanie. Zaraz po naszym przyjściu kolejka zaczęła gwałtownie rosnąć. O 9.00 straciłyśmy z oczu koniec.
Trzeba przyznać, że stanowiłyśmy dużego kalibru osobliwość przyrodniczą. :-) Mniej więcej za kwadrans 12.00 ochrona otworzyła bramy. Zaczęła się walka o ogień, ludzie się pchali, mimo ustawionych barierek i bramek, kultura się skończyła. Szczęśliwie jedna z Ań miała w ekipie technicznej kolege (tego samego, któremu dzień wcześniej niechcący oświadczyła się drogą SMSową ;-)), który podarował nam plakietki VIP, dzięki czemu bez przepychanek i dalszego oczekiwania, dostałyśmy się do środka.
Nie będę rozpisywać się na temat samego koncertu, bo miejsce jest nieodpowiednie... powiem tylko krótko: BYŁO SUPER! Największe gwiazdy muzyki francuskiej na wyciągnięcie ręki! Koncert zdecydowanie zaliczam do swoich TOP 5 ;-)
Do Paryża wróciłyśmy grubo po północy. Dziś zastanawiam się, czemu nie kupiłyśmy jednak biletów na TGV, byłoby szybciej, i jak się okazało, jednak taniej. Czasu jednak cofnąć się nie da, a ja mam nauczkę na przyszłość, żeby liczyć dwa razy :-))))