Geoblog.pl    lejdi    Podróże    Corsica & Berlin (2009)    Bonifacio
Zwiń mapę
2009
28
sie

Bonifacio

 
Francja
Francja, Bonifacio
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1533 km
 
Prysznic jednak czyni cuda ;-) Wystarczyło się odświeżyć i zamiast pójść spać, wczorajsze popołudnie (tak jak i dzisiejszy poranek) minęło na zwiedzaniu.
Bonifacio położone jest na klifach, więc aby się tam dostać, trzeba pokonać milion schodów. Stara część miasta obudowana jest imponującym, 2,5 km murem obronnym, co „dawno, dawno temu...” zapewniało bezpieczeństwo jego ówczesnym mieszkańcom. Tzw. wnętrze (czyli, to co za murem ;-)) to istny labirynt wąskich, krętych uliczek (w niektóre nie zmieści się samochód osobowy) i przyklejonych do siebie budynków. Aby było trudniej, wszystko albo pod górkę, albo z górki ;-) Drogi prostej nie uświadczysz ;-)

Wysoko nad głowami przechodniów, między oknami, rozwieszone są sznurki, na których suszą się (tudzież wietrzą się) ubrania. W większych alejkach znajdują się uliczne kramiki i małe knajpy. Całość sprawia wrażenie niezwykle przytulnego skrawka Ziemii :-)

Dzisiejszy dzień (w większości) spędziłyśmy na plaży. Niestety, ze względu na klifowe wybrzeże, jest tu z nimi problem... w okolicach Bonifacio znajdują się tylko dwie lub trzy piaszczyste plaże, oddalone jednak o kilka dobrych kilometrów. Pozostałe są kamieniste, a dotarcie do nich to istna wyprawa.
Bez względu na wszystko, było bosko ;-) Woda turkusowa, do tego groty, skały, podwodne zakamarki... idealne miejsce do nurkowania!

Po południu wróciłyśmy do Bonifacio, a stamtąd udałyśmy się znów w dół po klifach, tym razem w drugim kierunku, schodami króla Aragona. Jest ich dokładnie 187, mają wysokość 65 metrów i są właściwie niewidoczne od strony morza! Według legendy, zostały one wykute w XIII w. W CIĄGU JEDNEJ NOCY przez królewskie wojsko, aby móc zaopatrywać ludność w wodę podczas oblężenia miasta. Ciężko stwierdzić, co jest gorsze... schodzenie czy wchodzenie ;-))) Trudność polega na tym, że każdy schodek ma inną wysokość i nachylony jest pod innym kątem w stosunku do swojego poprzednika (jak to zresztą przy tzw. rękodziełach bywa ;-)). A to sprawia, że wędrówka (w połączeniu z temperaturą i wilgotnością) jest niezwykle męcząca (przy wejściu wisi nawet informacja, że osoby z problemami krążeniowo-sercowymi nie powinny podejmować tej wędrówki).

Po wysiłku nie ma nic lepszego niż koktajl w jednej z przyportowych knajp! Przy okazji można nacieszyć wzrok pięknymi jachtami i ich załogą ;-)))

Wieczorem na kempingu odwiedziły nas żaby... i to nie byle jakie! Z niewiadomego powodu, wszystkie zamiast przykładnie skakać, chodziły niczym ssaki...
Jutro pobudka o świcie... i przejazd do Ajaccio.

ps. Na kempingu prąd jest tylko w łazienkach, więc, aby podładować sprzęt foto i video, kwitłyśmy tam dobre półtorej godziny ;-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
lejdi
Marysia Winek
zwiedziła 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 92 wpisy92 29 komentarzy29 709 zdjęć709 28 plików multimedialnych28
 
Moje podróżewięcej
08.10.2012 - 13.10.2012
 
 
22.10.2011 - 06.11.2011
 
 
10.11.2010 - 05.12.2010