Rano (ale szczęśliwie tym razem nie o świcie) ruszyłyśmy w dalszą drogę. O 11.00 miał odjechać nasz autobus do Bonifacio. Ania wybrała trasę przez Alerię (jedna z najstarszych miejscowości na Korsyce)... jednak zmiana miesiąca w kalendarzu pokrzyżowała nasze plany. Okazało się, że 1 września zmieniają się rozkłady jazdy i autobus na trasie Corte - Bonifacio zostaje wycofany... aż do następnych wakacji :-) Nie miałyśmy zatem innego wyjścia, jak pojechać pociągiem do Bastii (czyli w dokładnie przeciwną stronę, na samą północ wyspy), i stamtąd autobusem do Bonifacio...
Bastia, jak już wcześniej wspomniałam, znajduje się w północnej części Korsyki. Jest oczywiście miastem portowym :-) Cumują tu największe promy (m.in. te z Nicei). Na zwiedzanie miałyśmy ok. 3 godziny, ale to w zupełności wystarczyło. Spacer byłby przyjemniejszy, gdyby udało nam się zostawić plecaki... ale w sumie nie było źle :-)
Być może to tylko złudzenie, ale mam wrażenie, że Bastia jest największym z dotychczas odwiedzonych przez nas miast. W nowszej części znajduje się olbrzymi plac z mnóstwem knajp i cukierni (specjalnością są tu przede wszystkim lody). W jego centrum znajduje się dość duży pomnik poświęcony poległym w latach 1914-1918 i 1939-1945 r.
Starsza część miasta leży u stóp portu i znajduje się (a to nowość) na wzgórzu :-) Po godzinie marszu obie byłyśmy tak spocone, że żadna nie mogła włączyć i wyłączyć aparatu (palce ześlizgiwały się z guzika)!!!
1 września ruch na ulicach miast zmalał niemal do zera. Ciężko było się oprzeć wrażeniu, że miasto w ogóle jest zamieszkałe (przez kogokolwiek). Ta włóczęga po opustoszałych ulicach skłoniła nas do głębszych przemyśleń... otóż większość mieszkańców Korsyki chciałaby, aby wyspa oddzieliła się od Francji i stworzyła osobne państwo. Zastanawiam się, czy ludzie Ci zdają sobie sprawę z tego, że nie mają jakichkolwiek szans bez dofinansowania z kontynentu. Miasteczka tętnią życiem tylko w okresie wakacyjnym. Od września do maja to niemal wymarłe miejsca (prawie jak nasze nadmorskie miejscowości :-)) Tymczasem koszty mnożą się same: coroczne pożary na południu, odśnieżanie dróg do górskich miejscowości zimą (może to brzmi dziwnie, ale po drodze do Corte mijałyśmy nawet stok narciarski)... nie wiem, czy Korsyka poradziłaby sobie z tym sama... Tym bardziej, że nie jest to miejsce dla turystów tzw. ekskluzywnych. Na trasie nie widziałyśmy ani jednego hotelu 4* czy 5*. Dominują kempingi.
Wracając do zwiedzania... w starej części Bastii, w jednym z budynków (niedaleko katedry) mieszkał kiedyś Victor Hugo.
Po kilkunastominutowym spacerze, jedna z wąskich uliczek zaprowadziła nas na samą górę wzgórza, gdzie znajduje się taras widokowy. To chyba najlepsze miejsce, aby móc podziwiać port i życie skupione wokół niego.
I tak zakończyła się nasza wizyta w Bastii. Po 16.00 wsiadłyśmy do autobusu i pod wieczór wylądowałyśmy z powrotem w Bonifacio :-)