Nareszcie wyspy!!! Wczesnym popołudniem dotarłyśmy w końcu na Koh Tarutao. Wyspa jest ogromna (w porównaniu do pozostałych), ma siedem plaż, w tym co najmniej dwie kilkukilometrowe. Po przyjeździe od razu rzuciłyśmy plecaki i ruszyłyśmy na rekonesans. Pierwszym celem był punkt widokowy na klifie, który to również jest miejscem ewakuacji w przypadku pojawienia się tsunami. Niestety cel nie został zdobyty. Plany pokrzyżowały nam małpy (w sensie dosłownym), które odcięły nam
drogę i zmusiły nad do odwrotu w tak zwanym zorganizowanym
pośpiechu. Później dowiedziałyśmy się, że wystarczy porządnie tupnąć i krzyknąć żeby je wystraszyć... no ale cóż. Człowiek mądry po szkodzie :-)
Resztę dnia spędziłyśmy na plaży, na której poza nami było może 5 innych osób. Poznałyśmy m.in. pewnego Włocha, który poopowiadał nam trochę o wyspie (ów Włoch przyjeżdża tu co roku na kilka miesięcy, w celu uniknięcia zimy w wydaniu europejskim). Tarutao ma ok 20 km długości i 10 km szerokości. W drugiej połowie lat 30. XX wieku, funkcjonowały tu dwa więzienia: we wschodniej i południowej części wyspy. W tej chwili można jedynie zwiedzać ich pozostałości.
Wyspa jest niezamieszkała na stałe. Cały jej teren należy do Parku Narodowego o tej samej nazwie. Władze bardzo dbają, aby miejsce to nie zamieniło się w turystyczną wioskę, jest tu zatem tylko kilkadziesiąt bungalowów (rozmieszczonych po kilkanaście na oddalonych od siebie o kilka kilometrów plażach).
W tej chwili na Koh Tarutao jest najwyżej 30 turystów. Działa tu jeden sklep i jedna restauracja, w której niemal wszyscy spotykają się ok 18.00 na obiadokolacji.
Prąd w domkach jest od godz. 18.00 do ok 6.00 rano. Wynajęcie bungalowu kosztuje od 500 do 1000 baht za
dobę (w zależności od położenia i ilości łóżek).
Sezon tutaj zaczyna się w listopadzie, a kończy w połowie maja. Jego szczyt przypada na dwa pierwsze miesiące roku.
Na Tarutao można spotkać mnóstwo zwierząt. Poza wspomnianymi już małpami, jest tu sporo orłów, mnóstwo krabów, trochę coś-a-la-dzików, nietoperzy i innych gryzoniowatych. No i cała masa komarów i meszków :-)
Jutro planujemy całodniowy wypad wgłąb wyspy, żeby naocznie przekonać się, że rzeczywiście, zgodnie z zasłyszanymi informacjami, są tu wodospady :-)